- Witajcie kochani ! Przychodzę do Was z nowym rozdziałem!
- Myślę, że jest ciekawy i trzyma w napięciu. Zapraszam do lektury!
Droga do szpitala ciągnęła się nieubłaganie, Emil jechał tak szybko jak tylko potrafił, ale ten czas tak się dłużył, że nie mogłam spokojnie siedzieć i czekać, aż w końcu będziemy na miejscu. W czasie podróży myślałam o jego wypadku, obwiniałam się, że to moja wina, że spieszył się do mnie, moje myśli nawet sięgały najgorszego myśli o tym: Już go więcej nie zobaczę nie przytulę nie porozmawiam? Tak bardzo chce mu powiedzieć co czuje. Chcę, aby był przy mnie tyle czekałam na niego nie może mnie opuścić... Po pół godzinnej podróży wysiedliśmy z auta i pobiegliśmy w stronę szpitala.
Zapytaliśmy przechodzącej tam pielęgniarki w jakiej sali znajduje się Ernest, odpowiedziała że jest teraz operowany, moje serce tak biło czułam, że tracę kontrolę nad swoim ciałem Emil zauważając to objął mnie w pasie i pokierował mnie na krzesło stojące pod ścianą, Emil kontynuował rozmowę z pielęgniarka, lecz ona nie chciała zdradzić nam co się dzieję wiec powiedziałam, że jestem jego dziewczyną i muszę wiedzieć! Powiedziała, że jego stan jest poważny i nie wiadomo czy przeżyje operację, ponieważ ma uraz kręgosłupa i krwotok wewnętrzny, którego nie mogą zatamować lekarze. A także dużo obrażeń, złamania rąk. Moje policzki zalewały tony łez, cała się telepałam nie mogłam znieść tej całej sytuacji to było dla mnie za wiele dobrze, że obok mnie był Emil bo dawał mi dużo wsparcia choć sam tracił swojego przyjaciela, było to dla nas za wiele czekaliśmy, aż skończy się ta operacja .
Po chwili wbiegli rodzice Ernesta i podbiegli do nas jego mama była cała zapłakana jak ja wcale się nie dziwię a jego tato miał smutek i łzy w oczach. Zauważając pielęgniarkę spytali jej w jakim stanie jest ich syn była to ta sama kobieta, która przekazała nam te same informacje. Byli załamani... Mama Ernesta usiadła a jej łzy kapały na posadzkę, mąż trzymał ja za dłonie i razem siedzieli w ciszy czekając na nowe informację.
Minuta po minucie i nic minęły już cztery godziny i żadnej informacji, spoglądaliśmy na telefon co chwilę zastanawiając się co tam się dzieję i dlaczego to tyle trwa..Nie wytrzymywaliśmy tej niepewności i ciszy, trzymaliśmy nerwy na wodzy ale ile można tak czekać?
Po chwili wyszedł lekarz, wszyscy wstaliśmy na równe nogi.- Operacja się udała! Choć było bardzo ciężko zatrzymaliśmy krwotok wewnętrzny, od razu ostrzegam państwa, że syn jest w bardzo złym stanie i najbliższe godziny zdecydują o jego życiu, proszę mieć to na uwadze zaraz przewieziemy pacjenta do sali.
- Czy możemy go zobaczyć?- zapytali rodzice Ernesta.
- Dobrze, ale tylko na chwilkę. Pacjent musi odpoczywać.
- Rozumiemy, panie doktorze.
W ciągu kilkunastu minut pielęgniarki przewiozły Ernesta na sale intensywnej terapii. Jego twarz była okryta opatrunkami, jego widok spowodował na nas wszystkich ogromne emocje, ale najważniejsze było to, że przeżył i jest z nami.
Pielęgniarki podłączyły go do respiratora i podały mu jednostkę krwi, która pomału dostawała się do jego organizmu. Kamień spadł mi z serca, mój ukochany jest tutaj i zaraz go zobaczę i powiem mu to co czuję może mnie usłyszy? Bardzo bym tego chciała, tak czekałam na nasze spotkanie, nie spodziewałabym się, że w takich okolicznościach...
Rodzice Ernesta weszli do niego jako pierwsi, a ja układałam sobie w głowie co mu powiem, jakich słów użyję, bo miałam tak mało czasu by mu wszystko powiedzieć, tyle miałam do przekazania, a jeśli to ostatnie moje spotkanie z nim? Jeśli nie przeżyje najbliższych godzin? Co zrobię jak go stracę?
Rodzice wyszli spojrzałam na Emila, kiwną głową pozwalając mi wejść pierwszej .
Weszłam wolnym delikatnym krokiem zamykając na za sobą drzwi, podeszłam do leżącego ukochanego, usiadłam na krzesełku obok jego łóżka miałam zły w oczach objęłam moimi dłońmi jego zamknęłam oczy i po kilku sekundach zaczęłam do niego mówić...
Kochany... Nie wiem jak zacząć...Chcę Ci wyznać jak bardzo Cię kocham Ernest, mój wyjazd do Włoch tylko to potwierdził, moja tęsknota za tobą była powodem mojej miłości. Nawet nie wiesz jak boli mnie serce, gdy teraz cię widzę, obwiniam się za ten wypadek, jechałeś do mnie... Nie mogę sobie tego wybaczyć..
Ernest wiem jedno kocham Cię, nie poddawaj się walcz, walcz kochany dla nas, nie zostawiaj mnie samej...
Nawet nie wiem czy mnie słyszysz.. tak bardzo bym tego chciała...
Muszę już iść.. kocham Cię...
Podchodząc do drzwi usłyszałam głośny dźwięk nie wiedziałam o co chodzi, po chwili wbiegli lekarze i pielęgniarki. - Niech pani wyjdzie...
Zabieramy go na sale operacyjną, szybko wybiegli prowadząc jego łóżko na blok. Miałam złe przeczucia, nie czułam nigdy czegoś takiego, bałam się o jego życie...
- Coś ty mu powiedziała?- po chwili krzyknęła w moją stronę jego mama...- Yh, ja tylko powiedziałam, że go kocham!- wybiegłam stamtąd do toalety i zamknęłam się w jednej z kabin, za chwilę przybiegł za mną Emil.
-Nina otwórz proszę! -Krzyknął. -Nie chcę, daj mi spokój to wszystko moja wina, ten wypadek i moje wyznanie, ja go zabijam...Jeśli on odejdzie to ja odejdę z nim, nie mam już siły tak się boję!- Nina proszę otwórz te drzwi porozmawiajmy.-Chcę być sama, zostaw mnie w spokoju!- Nina, proszę.- Przekręciłam zamek drzwi i je uchyliłam, Emil od razu otworzył je na oścież i wziął mnie w ramiona, a ja wtuliłam się w jego silne barki. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam silnego ramienia i osoby, która tak samo cierpi jak ja.
Wyszliśmy z łazienki i usiedliśmy w korytarzu czekając na informacje...
Co myślicie o nowym wpisie ciekawy choć trochę? Czekam na wasze komentarze!
A już teraz zapraszam was na mój Fanpage
https://www.facebook.com/Empty-promises-blog-1122866627746848/
Chcecie wiedzieć o mnie coś więcej? Zostawcie pytania pod postem.
Buziaki, do zobaczenia Stella :)